przy Łączącej - zjezdzajac z wiaduktu nad torami - zaraz po prawej stronie - obecnie zarosnieta i zasmiecona ruina. Az dziwne ze dewastacja nastapila w takim tempie
Jak przyznał EuRoPol Gaz w 2000 roku kredytowanie inwestycji zostało wstrzymane, a jej dalsze finansowanie odbywa się w ograniczonym zakresie. To właśnie jest problemem dla firmy Bauwit i dlatego wystąpiła do sądu arbitrażowego. Zdaniem Gudzowatego adresatem roszczeń nie powinien być Bartimpex, lecz firma o nazwie Karpaty. - Do wiosny tego roku wykonawcą budowy przy ul. Literackiej była bowiem firma Karpaty. W tej roli organizowała prace. Część (za ok. 10 mln dol. - według komunikatu ze Szwecji) powierzono szwedzkiemu Peabowi, Mostostalowi Warszawa. Wykonawcą wielu robót był zaś skarżący się teraz Bauwit.
Spółka Karpaty została zarejestrowana w październiku 1997 r. w Krakowie, w ekspresowym tempie (ok. tygodnia). Zajmowała się budową gazociągu jamalskiego o długości ok. 181 km, a także tłoczni gazu w Zambrowie. W połowie 1999 r. jej siedziba została przeniesiona do Warszawy.
- Varplex był spółką, której celem było podjęcie działalności produkcji rur preizolowanych - mówił wczoraj w Sejmie minister skarbu Wiesław Kaczmarek. Był on członkiem rady nadzorczej Varpleksu powiązanego kapitałowo z Bartimpeksem.
Z rejestru sądowego wynika, że Varplex nie tylko zajmował się 'produkcją rur', ale był jednym z założycieli firmy Karpaty. Co więcej, Varplex otrzymywał zaliczki na prace na rzecz Karpat, m.in. na budowę warszawskiej siedziby EuRoPol Gazu. Na tę budowę Karpaty zaciągnęły też kredyt w związanym z Gudzowatym Banku Współpracy Europejskiej (BWE).
W istocie tworzy się łańcuszek pośredników - EuRoPol Gaz wyznacza na generalnego inwestora wielu swoich inwestycji Bartimpex Gudzowatego. Ten powierza wykonanie firmie Karpaty. Powiązana jest ona poprzez Varplex z Bartimpeksem. Kredytów na prace udzielał związany z Gudzowatym bank BWE. A według raportu Bartimpeksu za 1999 r. członkiem rady nadzorczej tej firmy (a także banku BWE) był Kazimierz Adamczyk, prezes EuRoPol Gazu.
Według niego, 21 polityków Sojuszu otrzymało od Colloseum - w zależności od pozycji i szans na wybór - od 50 do 200 tys. złotych. (Szefostwo SLD odmówiło dziś komentarza w tej sprawie – Marek Dyduch radził dzwonić do ministra Janika, szef MSWiA do sekretarza generalnego.)
Wpłat na kampanię SLD dokonywano za pośrednictwem 38 firm, w których udziały miało albo kontrolowało Colloseum. Jedną z nich był dąbrowski "Varplex", kontrolowany zarówno przez Jędrucha, jak i pośrednio przez potentata gazowego Aleksandra Gudzowatego. To ten ostatni - jak twierdzi Jędruch - desygnował do Rady Nadzorczej "Varpleksu" byłego eseldowskiego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka. Ten jednak – w rozmowie z reporterką RMF - zaprzecza jakimkolwiek kontaktom z Jędruchem. Pana Jędrucha nie znam mówił. W radzie nadzorczej „Varpleksu” pana Jędrucha nie było. Nie przypominam sobie, żeby w ogóle był udziałowcem tego przedsięwzięcia.
O finansowaniu przez Jędrucha kampanii SLD głośno było już w marcu. Wtedy bowiem prosił on premiera o wydanie mu listu żelaznego, gwarantującego nietykalność. Leszek Miller miałby to zrobić w rewanżu za pomoc Colloseum przy wyborach.
W lipcu Józef Jędruch został zatrzymany w Izraelu. Miesiąc później polska prokuratura oficjalnie wystąpiła o jego ekstradycję. Do tej pory Jędruchowi postawiono 19 zarzutów.
Jędruch i wiceprezes Colloseum Piotr Wolnicki są podejrzani o wyłudzenie ponad 345 mln złotych z Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego. Byli nieuchwytni od marca ubiegłego roku. Uciekli, gdy katowicki sąd postanowił ich aresztować. Wolnicki wciąż jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym.
wracajac do tematu - z 2003 roku: (obecnie jest znaaaacznie gorzej i wszystko sie wali)

Rewelacje ze śmietnika
24.10.2003
Józef Jędruch to członek rady nadzorczej i właściciel akcji w kwocie ponad 1,5 mln zł, Wiesław Kaczmarek – członek rady nadzorczej w roku 1999, Aleksander Gudzowaty, właściciel akcji w kwocie 1,3 mln zł – to tylko niektóre informacje, dotyczące firmy Varplex z Dąbrowy Górniczej. Dokumenty z tymi danymi reporter "Trybuny Śląskiej" odnalazł na gruzach, które pozostały po byłej siedzibie Varplexu.
W całkowicie zdemolowanych pomieszczeniach dąbrowskiej firmy Varplex znaleźć można setki segregatorów z dokumentami, akty notarialne, umowy sprzedaży i listy płac pracowników. Do byłej siedziby firmy w Dąbrowie Górniczej wejść może każdy, bo od kilku miesięcy nikt się nią nie interesuje. Drzwi i okna są wybite, w niektórych powiewają jeszcze firanki, podłogi zerwane, a pomieszczenia ogołocone z bardziej wartościowych sprzętów.
– Niech pan patrzy, wszystko pokradzione. Aż żal tu przychodzić. Regały ktoś powywracał. Jeszcze tylko w toaletach zostały klozety i płytki. Ale one też pewnie długo się nie ostoją. Papiery mnie nie interesują, ale szkoda, żeby tyle sprzętów się marnowało – mówi pan Henryk, który przyszedł po nieco drewna na opał.
Papiery najbardziej interesują natomiast byłych pracowników firmy. Gdy przyszli tu sprawdzić, co dzieje się w ich byłym zakładzie, osłupieli z wrażenia.
– Proszę mi wierzyć, że po tym, co tu zastałem, śniły mi się koszmary. Na podłodze wśród rozlanych resztek oleju i tony różnych dokumentów odnalazłem swoją teczkę personalną. Znalazłem też dokumenty osobowe mojego kolegi razem ze świadectwami pracy i badaniami lekarskimi. I pomyśleć, że każdy może tu wejść i zabrać sobie dowolne akta. Przecież ta firma formalnie nadal działa i zalega nam z wypłatami! – denerwuje się Jacek Siński, były specjalista ds. kontroli jakości.
Akta osobowe, to nie wszystko, co znaleźć można wśród przebogatych dokumentów firmy. Jednym z ciekawszych materiałów jest biznesplan Varplexu zakładający inwestycje o skali 3 mln zł, dokumentacja projektu zagospodarowania terenu działki przy ul. Literackiej w Warszawie, na której obecnie znajduje się gmach Europolgazu, a także książeczki czekowe, umowy leasingowe, wnioski o rejestrację pojazdów, a nawet akty notarialne dotyczące spółek zależnych. To wszystko blednie jednak przy wyciągu z Krajowego Rejestru Sądowego, który także odnaleźliśmy porzucony na ziemi. Wynika z niego niezbicie, że na koniec grudnia w radzie nadzorczej spółki zasiadał nie kto inny jak... Józef Jędruch, o którego deportację z Izraela ubiega się prokuratura. Miał on także akcje firmy w kwocie ponad 1,5 mln zł. Ale to nie koniec sławnych nazwisk. Na koniec 1999 r. w radzie nadzorczej zasiadał m. in. były minister Wiesław Kaczmarek, a nad wszystkim czuwało przedsiębiorstwo Bartimpex Aleksandra Gudzowatego, mające wówczas akcje w kwocie 1,3 mln zł. To nie powinno szczególnie dziwić, bo Varplex zajmował się budowaniem gazociągu tranzytowego Jamał – Europa Zachodnia.
Jak to możliwe, żeby tak szczegółowe akta leżały na stertach makulatury? Chcieliśmy o to zapytać założyciela i prezesa firmy. Jego adres także odnaleźliśmy bez trudu wśród papierów.
– Syna nie ma. Jest w Warszawie, a Varplex to dawno zamknięta historia. Pracownicy mają do niego pretensje, ale przecież nie słuchali, jak im tłumaczył, że jest coraz mniej zamówień i muszą się sami pozwalniać. Syn chce o tym jak najszybciej zapomnieć. Nie mam z nim kontaktu – tłumaczy matka prezesa Stanisława Małyski.
O sprawie nie może zapomnieć jednak jego 50 byłych pracowników, którym nie wypłacił ponad 1,5 mln zł wynagrodzeń. Jak udało się nam ustalić pretensje rości sobie również ZUS, który nie otrzymywał składek od maja 2001 r. Zapewne nieco światła na sytuację firmy mogłoby rzucić przedsiębiorstwo, które przez co najmniej ostatnie pół roku było głównym udziałowcem firmy. Chodzi o spółkę spod Chybia w powiecie cieszyńskim o nazwie Biodiesel. Niestety dziwnym zbiegiem okoliczności, pod wskazanym adresem nikt o Biodieslu nie słyszał.
Policja sprawdziła
O leżących wśród makulatury dokumentach zawierających dane osobowe zawiadomiliśmy niezwłocznie dąbrowską policję. Otrzymaliśmy obietnicę, że pod wskazany adres od razu uda się patrol, celem sprawdzenia stanu faktycznego budynku, zabezpieczenia materiałów i odnalezienia jego właściciela. Odpowiedź była niemal błyskawiczna. Już po kilkunastu minutach od naszej interwencji policjanci ustalili wszystkie niezbędne dane. – Z naszych informacji wynika, że zabezpieczeniem mienia, w tym także wszelkich dokumentów powinien zająć się komornik. W gruncie rzeczy to jego należy pytać, dlaczego się tym nie interesuje – powiedział komisarz Marek Skreczko, rzecznik dąbrowskiej policji. Wczoraj niestety komornik rewiru II był dla nas nieosiągalny.