NaprawdĘzaaaaaajebiste.



Monty Python: Live at Hollywood Bowl
Montypythonowcy siedzĄ dookoŁa stolika, w studiu telewizyjnym zaaranŻowanym na elegancki salon. ZaczynajĄ siĘwspomnienia...
- WyŚmienite, prawda?
- Racja.
- To na pewno jest Chateau de Chasselas, prawda?
- Masz racjĘ, Obadiah.
- 30 lat temu nie przyszŁoby nam do gŁowy, Że bĘdziemy tu siedzieĆ, sĄczĄc Chateau de Chaselet, prawda?
- Racja, racja.
- Wtedy byliŚmy zadowoleni ze zwykŁej filiŻanki herbaty.
- Tak i to zimnej herbaty!
- Racja!
- Bez mleka i cukru!
- I bez herbaty!
- I w utŁuczonej filiŻance.
- My w Życiu nie mieliŚmy filiŻanki! Zawsze piliŚmy ze zrolowanej gazety!
- A my mogliŚmy tylko wysĄczaĆ wilgoĆ ze zmoczonej szmaty.
- Ale byliŚmy wtedy szczĘŚliwi, pomimo tego, Że byliŚmy biedni.
- PoniewaŻ byliŚmy biedni! Racja!
- MÓj tata zwykŁ mawiaĆ: "PieniĄdze szczĘŚcia nie dajĄ, synu!"
- MiaŁ racjĘ! Racja!
- ByŁem wtedy szczĘŚliwszy, chociaŻ nie miaŁem grosza!
- MieszkaliŚmy w starym, zawalajĄcym siĘdomu, z dziurawym dachem.
- Dom! MieliŚcie szczĘŚcie, Że posiadaliŚcie wŁasny dom! My mieszkaliŚmy w jednym pokoju, w 26 osÓb, bez mebli, z oberwanĄ poŁowĄ podŁogi, siedzieliŚmy wszyscy, w jednym kĄcie, trzymajĄc siĘ, w strachu przed upadkiem.
- To szczĘŚcie mieĆ wŁasny pokÓj! My mieszkaliŚmy na korytarzu!
- My marzyliŚmy o wŁasnym korytarzu! To byŁby dla nas paŁac! My ŻyliŚmy w starej beczce na wysypisku Śmieci. KaŻdego ranka budziliŚmy siĘ, gdy zrzucano na nas transport zepsutych ryb!
- Dom...! Kiedy powiedziaŁem, Że to byŁ dom miaŁem na myŚli dziurĘw ziemi, przykrytĄ brezentem, ale dla nas to byŁ dom!
- A my zostaliŚmy eksmitowani z naszej dziury w ziemi. MusieliŚmy zamieszkaĆ w jeziorze!
- MieliŚcie szczĘŚcie, Że mogliŚcie mieszkaĆ w jeziorze!
- Wszystkich 150 z nas musiaŁo mieszkaĆ w pudeŁku po butach, na Środku ulicy!
- W tekturowym pudle?
- No jasne!
- MieliŚcie szczĘŚcie!
- My przez trzy miesiĄce mieszkaliŚmy zawiniĘci w gazetĘw rurze kanalizacyjnej! KaŻdego ranka wstawaliŚmy o szÓstej, czyŚciliŚmy gazetĘ, szliŚmy pracowaĆ do mŁyna przez 14 godzin, za 6 pensÓw tygodniowo, 7 dni w tygodniu, a kiedy wracaliŚmy do domu, tata zaganiaŁ nas pasem do ŁÓŻka!
- Luksus!
- My kaŻdego ranka budziliŚmy siĘo trzeciej, sprzĄtaliŚmy jezioro, zjadaliŚmy garŚĆ gotowanych pĘdrakÓw, pracowaliŚmy 20 godzin w mŁynie za 2 pensy miesiĘcznie, wracaliŚmy do domu, a tata biŁ nas w gŁowĘi kark utŁuczonĄ butelkĄ, jeŚli mieliŚmy szczĘŚcie!
- Nam to byŁo ciĘŻko!
- WstawaliŚmy z naszego pudeŁka w Środku nocy i wylizywaliŚmy ulicĘdo czysta! JedliŚmy pÓŁ garŚci zamroŻonych na koŚĆ pĘdrakÓw, pracowaliŚmy w mŁynie przez 24 godziny za jednego pensa na szeŚĆ lat, a kiedy wracaliŚmy do domu, tata przekrajaŁ nas na pÓŁ noŻem do chleba!
- Dobra! Ja musiaŁem wstawaĆ o 10 wieczorem, pÓŁ godziny wczeŚniej niŻ poszedŁem spaĆ, zjadaŁem porcjĘzimnej trutki na szczury, pracowaŁem 29 godzin w mŁynie i pŁaciŁem wŁaŚcicielowi, Żeby pozwalaŁ mi pracowaĆ. A kiedy wracaliŚmy do domu, tata zabijaŁ nas i taĹczyŁ na naszych grobach, ŚpiewajĄc "Alleluja"!
- A kiedy opowiada siĘo tamtych czasach dzisiejszej mŁodzieŻy, to nie wierzĄ!
- Nie, nie wierzĄ!


